Ostatni dzień naszego pobytu w Rzymie, poświęciliśmy na prawie całodniową wizytę w muzeum Watykańskim, które zarówno mnie jak i Eli’a pozytywnie zaskoczyło. Chyba ze spokojem mogę stwierdzić, że było to jedno z najlepszych muzeów jakie do tej pory udało mi się odwiedzić – może zaraz po londyńskim Victoria & Albert Museum i Museo del Prado w Madrycie. Z łatwością znaleźliśmy w nim dzieła z różnych okresów, które ponadto były ciekawym połączeniem sztuki świeckiej z sakralną.
Późnym popołudniem, przeszliśmy jeszcze raz spacerem przez Rzym i wczesnym wieczorem wróciliśmy do naszego hostelu, żeby dopakować walizki i wyruszyć w drogę. Ja wpakowałam się w samolot, który zabrał mnie z powrotem do Sewilli, a Eli pojechał na podbój Wenecji skąd dwa dni później wyruszył w drogę do Seulu a później, z powrotem do Australii.
Teraz, aż nie mieści mi się w głowie, że od tamtego czasu minęły już prawie dwa miesiące. Za każdym razem, kiedy w rozmowach wracamy do tamtych wydarzeń, powtarzamy sobie, że to dobry znak że czas mija tak szybko – na nasze kolejne spotkanie musimy czekać już 2 miesiące krócej. I choć to niesamowita ulga, to czasem żałuję, że nie posiadam maszyny czasu która przeniosła by mnie w przyszłość, do ostatnich tygodni listopada, kiedy najprawdopodobniej znów się zobaczymy.
On the last day of our stay in Rome, we decided to spend most of the time in the Vatican Museum that turned out to be a really positive surprise to both me and Eli. I think I can easily say that it was one of my favourite museums so far – right after London’s Victoria & Albert Museum and Museo del Prado in Madrid. We found there art that was a mix from different centuries and at the same time, an interesting combination and balance between the secular and sacral art.
In the late afternoon, we took one last walk around Rome and headed to our hostel early in the evening, to finish packing our bags before taking off the next morning. I caught a plane that took me back to Seville and Eli made his way to Venice, from where, two days later, he flew to Seoul and later on, back to Australia.
When I think about those last two days in Italy now, I find it almost impossible that it all happened already two months ago. Every time when we go back to those events in our conversations, we keep saying that it’s a good thing that time goes by so fast – there are two months less to wait before our next meeting. And even though it is a great relief, sometimes I regret that I don’t own a time machine that could transport me into the future, into the last weeks of November, when we will probably see each other next.
Technicznie rzecz biorąc, wiemy, że nie powinniśmy. Ale jakoś trudno się było powstrzymać, kiedy byliśmy już na miejscu.
Technically speaking, we know we shouldn't have. But it was difficult to resist once we got there.
Widoki na Rzym, rozpościerające się z okien muzeum warte były zrobienia niejednego zdjęcia.
A view over Rome, that we saw from the windows of the museum was worth taking a couple of photos.
Świetny pomysł na kredki i zdjęcie zrobione z ukrycia.
A cool idea for pencils and a photo taken without Eli's consent (I know you will like it).
Niestety polskiego kubka zabrakło.
Sadly, there was no Polish cup.
I'm italian and I never been to Musei Vaticani. It's such a shame! I must go!
ReplyDelete