Postanowiłam, wrócić do Was z kontynuacją serii portretów i inspirujących historii. Myślę, że początek nowego roku studenckiego i (z drobnym poślizgiem) szkolnego jest dobrą okazją do złapania wiatru w żagle!
Muszę przyznać, że powrót do tej rozmowy i przygotowywanie tego posta sprawiło mi całą masę radości. Kiedy raz po razie czytałam i słuchałam tego, o czym miałam okazję rozmawiać z dzisiejszą bohaterką, czułam jak kiełkuje we mnie ziarenko pozytywności i otwartości jakie, z dużym sukcesem, Dagmara potrafi zasiać w niejednym człowieku. Tak, dzisiejszą bohaterką jest właśnie Dagmara, bardzo bliska mojemu sercu osoba, z którą przyjaźnię się już blisko dwadzieścia lat... Na samym początku ostrzegam, że przed Wami spora porcja tekstu do przebrnięcia. Dużo czasu zajęło mi wyedytowanie go do długości którą widzicie dziś, więc z ręką na sercu mogę powiedzieć że warto przeczytać każdą linijkę! Czasu spędzonego na czytaniu tak motywującego tekstu nikt jeszcze nie pożałował! Zapraszam!!! ♡
You will have to forgive me! The English version is a work in progress and will be up and running on the blog tomorrow! I hope to see you then - and I promise, it'll be worth the read... ♡
1. Profesjonalnie zajmujesz się śpiewem. To, co robisz na co dzień jest też Twoją pasją. Co masz do powiedzenia tym niedowiarkom którzy uważają, że spełnianie marzeń jest niemożliwe?
Mam im do powiedzenia to, że życie jest tylko jedno i tak naprawdę jeżeli nie zawalczymy o te swoje marzenia, to czym się w przyszłości będziemy zajmować? Tym, co nam życie samo przyniesie? Co nam los sam podsunie? Los i tak nam będzie płatał figle przez całe życie, ale na tyle na ile możemy mieć wpływ na nasze życie – a mamy na nie naprawdę spory wpływ – tyle musimy próbować. Bo, to czy weźmiemy się za bary z tymi naszymi marzeniami, i z wszelkimi przeciwnościami które będą się piętrzyły przy realizacji tych marzeń, to zadecyduje o tym czy będziemy w przyszłości szczęśliwi czy nie. Po prostu. Warto to zrobić dla samego siebie, po prostu dla własnego szczęścia.
2.Zgadzam się, podpisuje się obydwoma rękami, bo też mam takie zdanie. Wiadomo, że jest ta grupa która gdzieś tam zawsze będzie próbowała ci na siłę udowodnić, że nie da się realizować swoich marzeń bo nie da ci to korzyści materialnych, nie pozwoli ci to utrzymać się itd. Ale, to jest to, o czym rozmawiałyśmy już tyle razy, że przecież jeżeli naprawdę wnikasz w to środowisko, angażujesz się całą sobą to zawsze znajdzie się sposób żeby się z tego utrzymać, żeby ‘to działało’, żeby te marzenia dały ci satysfakcję i nie tylko.
Tak, żeby te marzenia stały się planami a nie tylko takimi westchnieniami które pozostają gdzieś tam tylko w tej sferze takiego snucia marzeń. Tylko, żeby te marzenia przekuć w plany i próbować je realizować w życiu.
3.Bo później za lat 10., 20., 30. powiemy ‘kurczę, a mogłam/mogłem spróbować’ tak? A było, minęło. Będziemy niezadowolonymi z życia, zrzędliwymi staruchami – a tego nie chcemy!
No więc, tak jak już sama też powiedziałaś, że mierzymy się z różnymi przeciwnościami po drodze kiedy decydujemy się na realizację tych naszych marzeń. Moje kolejne pytanie też się do tego troszeczkę odnosi, bo droga do celu który postawiłaś sobie kiedy byłaś jeszcze ‘nastolatką’, w liceum – do celu którym było dostanie się na studia dzienne, na naszej Katowickiej Akademii Muzycznej – była bardzo wyboista. Zajęła dużo czasu, pochłonęła dużo energii i pracy ale w między czasie nie poddałaś się. Dopięłaś swego, teraz stale się rozwijasz, pojawiają się nowe możliwości, zdobywasz kolejne umiejętności, stale osiągasz coraz więcej. Jak uważasz, czego nauczyłaś się w tych trudnych chwilach?
Na pewno nauczyłam się tego, że nie można się poddawać. Że jeżeli jest się absolutnie pewnym tego, czego się chce to trzeba po prostu do tego dążyć choćby nie wiem co się działo. Choćby się waliło i paliło to, nie można tego odpuścić. Tak jak mówię – jeśli jest się absolutnie pewnym, że ta droga jest dla mnie dobra. Że jestem wtedy jak ryba w wodzie i że to mi jest absolutnie potrzebne do szczęścia. Jeżeli ta pewność jest, to te przeciwności jest się w stanie pokonać.
Myślę, że chyba nawet ważniejszą rzeczą której się nauczyłam jest to, że trzeba doceniać to, co się ma. Mam na myśli docenienie tego finału, tego sukcesu. Że jeżeli w końcu się tego dopnie, to ta satysfakcja i ta radość jest większa niż by nam to przyszło ot tak, jakoś łatwo.
Więc, na pewno ta wyboista droga nauczyła mnie doceniania tych każdych kolejnych kroków. Choćby one były nie wiem jak małe. Choćby to był jeden dobry występ, który np. został pochwalony przez jedną czy dwie osoby. A później, tak jak mówię, docenianie tych kolejnych kroków które się własnym wysiłkiem gdzieś tam osiąga. Jak jest łatwo to ta satysfakcja jest na pewno mniejsza.
4.Właśnie, mówisz że nawet jeśli jedna, dwie osoby pochwalą Twój występ to jest fajne, ale co jeśli powiedzą, że było coś nie tak? Dlatego chciałam zapytać, co według Ciebie jest lepsze – konstruktywna krytyka czy może subtelne sugestie, rzeczowe argumenty? Co jest lepsze i dlaczego?
Myślę, że każdy jest inny i do każdej osoby coś innego będzie trafiać. Są osoby, bardzo wrażliwe na swoim punkcie i myślę że taka krytyka może je podłamać czy wręcz zniszczyć. A, akurat ja lubię krytykę i tak jak zawsze powtarzam, ja się żywię krytyką.
5.Ja bardzo lubię to określenie!
Tak?
6.Tak, poza tym przecież krytyka tak bardzo pozwala się rozwijać.
Tak, ja nauczyłam się najwięcej od ludzi którzy mnie krytykowali. Nie… nie jakoś drastycznie i agresywnie czy w jakiś taki sposób gdzie mówili że jestem beznadziejna. Ale, krytyka czyli zwracanie mi uwagi na to, co ja robię źle, no to, to mnie najbardziej uczy. I właśnie od tych ludzi którzy byli takimi dosyć surowymi nauczycielami, takimi którzy nie przymykali oka na moje niedoskonałości tylko wskazywali mi je, bardzo dokładnie i każdy drobny błąd wytykali, to ja od tych osób się nauczyłam. Więc, dla mnie jest to najbardziej rozwijające. Po prostu, rozwijające.
7.Teraz, z troszkę innej beczki choć nie do końca bo, to w pewien sposób łączy się z tym co mówiłyśmy wcześniej. W moim odczuciu jesteś idealnym przykładem na to, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Udowadniasz, że jeśli nie da się wejść drzwiami to trzeba gdzieś którymś oknem bo któreś na pewno będzie uchylone. Niestety, nie każdy wychodzi z takiego przeświadczenia, są ludzie którzy po drodze się poddają, stwierdzają że dobra, nie będę szukać tych okien bo wszystkie są zamknięte. No ale co wtedy? Co Ty byś zrobiła w takiej sytuacji kiedy wydaje Ci się, że albo nie ma już wyjścia albo najzwyczajniej w świecie jesteś zmęczona tym co się właśnie dzieje i wydaje się że się już nie da?
Szczerze powiem, że nie do końca wiem bo nie jestem alfą i omegą i oprócz tego, że wykonałam jakąś pracę, żeby dojść do tego o czym marzyłam i pragnęłam to też miałam ogromne szczęście do ludzi którzy byli wokół mnie i którzy wierzyli w to, że mi się uda. I bardzo mocno mi dopingowali. To jest moja rodzina, to są moi przyjaciele, którzy nie zwątpili w to, że mi się uda. Którzy, nie powiedzieli mi że mam jakąś głupią zachciankę. Więc, uważam, że w pewnym sensie jestem przez życie uprzywilejowana, do tego żeby mi się udało. Więc, nie czuję się upoważniona do wygłaszania mądrości, że ‘co jak jest tak naprawdę bardzo trudno?’, bo ja uważam że aż tak bardzo trudno nie miałam. Miałam, pod górkę, ale miałam wsparcie ludzi. I myślę, że to jest szalenie ważne. A, jeżeli komuś zabraknie tego wsparcia to myślę, że łatwiej o jakieś podłamanie się i o wycofanie się z tej drogi. Zwłaszcza jak jest kilka porażek, upadniemy kilka razy, kilka razy nam się nie uda. I tak naprawdę myślę, że oprócz tego że my wykonujemy jakąś ogromną pracę nad tym żeby nam się udało to ci ludzie wokół nas, oni też mają znaczenie. Oni mają bardzo duże znaczenie. I tak naprawdę, odciąć się od tego i robić swoje jest bardzo trudno. Dlatego ja sobie bardzo cenię, że miałam wsparcie wielu, wielu ludzi którzy mi dopingowali w tym żebym dopięła swego.
8.Dobrze, to teraz już naprawdę z innej beczki! Pytanie dość długie z konkretnym wstępem.
Mnie często dopadają takie refleksje, im jestem dłużej w Polsce tym one są niestety coraz częstsze, że my jako naród, Polacy, bardzo lubimy komplikować sobie życie. Wchodzisz do sklepu, pani czasem się uśmiechnie i powie ci ‘dzień dobry’ no, ale nie zawsze. Albo próbujesz coś najzwyczajniej w świecie załatwić, to może nam ktoś dać odczuć, że nie do końca jesteśmy mile widziani. Wydaje mi się, że my Polacy tak też mamy, że zamiast zobaczyć że, np. może idiotyczne porównanie, ale zaczyna się przejaśniać i przestaje padać, to dochodzimy do wniosku że tam dalej pada ten deszcz, teraz już tylko mżawka ale pada. Nie dosłownie, tak jak mówię, ale wydaje mi się, że Ty z kolei zawsze starasz się być pozytywnie i optymistycznie nastawiona do świata. Próbujesz nawet tych niedowiarków i pesymistów naprostować, przekonać że jest dobrze. No i właśnie, czy jest dobrze? Czy my jako naród mamy się z czego cieszyć i może niepotrzebnie się dobijamy? Czy masz jakąś receptę na to żeby być takim optymistą?
Hmm… Na pewno nie jestem w stanie powiedzieć jakiejś szczegółowej diagnozy na temat naszego narodu bo nie mam wielkiego porównania. Wszelkie moje wyjazdy zagraniczne to są tylko wyjazdy turystyczne, wakacyjne, które niekoniecznie sprzyjają żeby przyjrzeć się całemu społeczeństwu – tak jak Ty miałaś okazję podczas długiego, kilkuletniego wręcz pobytu zagranicznego. Ale tak, komplikujemy sobie życie, komplikujemy je sobie niepotrzebnie i dobijamy się niepotrzebnie. Porównujemy się do krajów zachodnich, opisując je w swoim umyśle jako niewyobrażalną idyllę, mówiąc, że u nas jest be, niedobrze, najgorzej a tam jest manna z nieba. Wszędzie trzeba sobie zapracować na to co się ma. Wiadomo, niektóre warunki i okoliczności są bardziej lub mniej sprzyjające. Ale tak jest wszędzie.
Ja zawsze jestem zwolenniczką powiedzenia, że mogło być gorzej. Dlaczego nie porównać naszego kraju do krajów w których wiecznie toczą się wojny, ludzie nie mają szans na rozwój osobisty, zawodowy, im to nie jest dane. Więc cieszmy się z tego , co mamy. Oczywiście, nie bądźmy bezkrytyczni, nie wychwalajmy czegoś co jest nie fajne ale też cieszmy się z tego co jest nam dane. I z tego co mamy, jakie mamy otoczenie. Wykorzystujmy to, bierzmy to za dobrą monetę.
Zapytałaś o receptę, to może to jest właśnie ta recepta. To gdzie jesteśmy i w jakich realiach jesteśmy osadzeni nie zawsze możemy to zmienić. Jeden może wyjechać drugi nie. Jeden chce, drugi nie. Ale wykorzystajmy to, co mamy. Nie jest aż tak beznadziejnie żeby nie dopatrzyć się plusów i pozytywnych stron. Myślę, że to jest gdzieś tam ta recepta. Szukajmy tego, co jest dobre. Nie szukajmy sobie na siłę problemu - nie mogę zrobić czegoś bo mój kraj, moje otoczenie mi na to nie pozwalają. Trzeba szukać tej jasnej strony życia. Dzisiaj jak mnie złapała taka wielka ulewa w Katowicach, próbowałam ją przeczekać i patrzyłam cały czas przez okno i cały czas widziałam że ten deszcz już ustaje – on tak średnio ustawał, ale ja go widziałam jako coraz słabszy!
9.Zbliżmy się więc do finału... W Twoim odczuciu… Co dla Ciebie jest najważniejsze w Twoim wymarzonym miejscu na Świecie w którym kiedyś zamieszkasz? Myślisz że może to być nasz Śląsk?
Nie mam zielonego pojęcia gdzie zaniesie mnie życie. A może dobrze że nie wiem? Z jednej strony tu gdzie mieszkam czuję się dobrze. Mam tu najbliższych, mam tu uczelnię, która myślę że mnie rozwija. Na razie, wszystko czego mi potrzeba mam na miejscu. Ale czuję, że nie zawsze tak będzie. Być może, nie zawsze te moje potrzeby będą zaspokojone tu i być może będzie trzeba po to pojechać. Po to, żeby zaspokoić jakieś potrzeby, może marzenia. To się okaże. Ale jakie miałoby być to miejsce? Hmmm… Myślę, że tak jak już też rozmawiałyśmy - miejsce tworzą ludzie. I dobrze by było żeby w takim miejscu móc się otoczyć ludźmi, którzy będą życzliwi, będą serdeczni bo tak się po prostu łatwiej żyje. Z kimś bardzo niechętnym czy wręcz złośliwym za ścianą żyje się niezbyt komfortowo i niezbyt przyjemnie i nie ułatwia nam to życia. Wręcz utrudnia. Więc myślę, że to by było bardzo ważne. I, jeśli to miejsce będzie spełniało moje potrzeby zawodowe czy prywatne, jakiekolwiek osobiste no to wtedy będzie TYM miejscem. A, że teraz nie wiem gdzie to miejsce będzie to myślę, że to jest fajne. To jest ekscytujące i jest na co czekać w życiu.
10.No to mamy finał! Dziękuję Ci bardzo za rozmowę!
(szeptem) Ale fajnie… kurczę!
O jej! Inspirujące i takie mądre :-) przydałoby się poczytać to Polakom na emigracji. No, chyba że codzienna impreza i życie na krechę to właśnie ich marzenia... :-)
ReplyDeleteA ostanie zdanie szeptem to cała Dagmara :-D
Dziękuję Panie Zet! ;) Nie wiem, czy to cała ja w tym ostatnim zdaniu, ale skoro tak uważasz;) P.S. Z Tobą to by ciekawy wywiad wyszedł, m.in. właśnie o emigracji. Pozdrawiam, Daga
Delete