Katerdra w Maladze - niestety ma tylko jedną wieżę bo przed wybudowaniem drugiej powstrzymał twórców wybuch wojny. Takim sposobem, nie dokończono jej do dziś.
Malaga's Cathedral - unfortunately it has only one tower because the breakout of war stopped the creators from building the second one. That's how the Cathedral has been left until now.
Jeszcze nie tak dawno (klik, klik) pisałam o tym, że tak bardzo chcę nagromadzić całą masę pozytywnej energii i tyle słońca ile tylko mi się uda, wiedząc że nadchodzą tygodnie, a może i miesiące grożące poważnym niedoborem tego drugiego. We wtorek, po nocy spędzonej na bagażach i ławkach z powodu braku autobusów czy pociągów, które przetransportowałyby mnie na 4 rano na lotnisko, opuściłam na dobre Hiszpanię. A po wylądowaniu w Krakowie czekała mnie niesamowita niespodzianka... Temperatury zbliżone do tych andaluzyjskich i piękne słońce! Tak więc dalej ładuję akumulatory i za wszelką cenę staram się nastawiać się do wszystkiego pozytywnie - to przecież tak bardzo pomaga w radzeniu sobie z różnymi trudnościami i przyda się w pierwszych, trudnych tygodniach w Londynie które na całe szczęście spędzę w tak samo świetnym towarzystwie w jakim minęły mi ubiegłoroczne wakacje ♥
Chociaż Malaga wydaje się być dużo mniejsza od samej Sewilli i zdecydowanie nie ma aż tylu zabytków do zwiedzania, miasto samo w sobie sprawia bardzo pozytywne wrażenie. Na moje odczucie na pewno wpływ miał fakt, że mieszkańcy mają dostęp do morza i plaży. A tam, zarówno jak i w pozostałej części Andaluzji, słońce jest stałym bywalcem, więc od marca do października plażowiczów nie brakuje. Stare miasto, usiane jest wąskimi uliczkami i przesmykami oraz licznymi, ciekawymi kawiarniami i barami które na myśl przywodziły mi czasem miejsca, których nie powstydziłoby się i Shoreditch.
Z drugiej strony maluje się jednak zupełnie inny wizerunek miasta. Wystarczy wytknąć nos poza rejony przyjazne turystom i nie brakuje już brudu i biedy zaglądającej z niejednego zakątka. Jednak w dziwny sposób kontrastującej z przepychem i bogactwem wielu markowych sieciówek i sklepów 'z wyższej półki'. Tak więc, miasto kontrastów? Moim zdaniem, po prostu średniej wielkości miasteczko żyjące głównie z turystyki. Jednak pełne serdecznych ludzi i najmilszych Hiszpanów jakich miałam okazję poznać w ciągu całej wymiany.
Not that long ago (click, click) I was writing about how much I want to accumulate some positive energy and as much sun as I can, knowing that the upcoming weeks or even months carry a threat of a serious and permanent lack of the latter. On Tuesday, after a night spent on my suitcases and at the benches because of no public transport that could get me to the airport in Malaga at 4 am, I left Spain for good. After landing in Cracow, there was a big surprise waiting for me... Temperatures very similar to the andalusian ones and a beautiful sun! That's why I'm still accumulating the energy and no matter what, I'm trying to keep just as positive as I can. That always helps to deal with all the problems and will definitely come in handy in the first, difficult weeks back in London that I will luckily spend in just as amazing company as the last year's summer holidays ♥
Even though Malaga seems to be much smaller than Seville and definitely doesn't have as many sights, the city itself leaves a very positive impression. I think that what also influenced my experience was an access to the beach and the sea. And just like in the entire Andalusia, the sun is Malaga's regular guest so from March until October the beach is packed with countless sunbathers. The old town is studded with narrow streets and countless, interesting coffee shops and bars, that reminded me of places that even Shoreditch wouldn't be ashamed of.
On the other hand, there is a completely different image of the city. All it takes is to step outside of the touristy areas and that's when you see dirt and poverty peeking from many corners. However it somehow contrasts in a weird way with the luxury and wealth of the 'top shelf' retailers and pricey shops. So, a city of contrasts? In my opinion simply a mid-sized town that lives mainly off of tourism. However full of open-hearted people and the friendliest Spanish that I came across during my entire year abroad.
U góry po prawej Katedrę widać w całej okazałości.
At the top right you can see the Cathedral in its' whole grace.
Widok z zamku jest na prawdę imponujący.
The view from the castle is truly impressive.
Widocznie nie ja jedyna uważam 1991 za wart zapamiętania.
Apparently I'm not the only one who thinks that 1991 was worth remembering.
Po prawej, obowiązkowy punkt dla większości hiszpańskich miast - arena do walki z bykami.
On the right, a must for most of the Spanish cities - a bull fighting ring.
cudnie :) jestem swiezo po Paryzu (ktory planuje po raz drugi we wrzesniu:P) i teraz mam chrapke na Malage albo Madryt wlasnie ;) albo cokolwiek innego ,bo bylam tylko w Barce i to lata swietlne temu :) pozdr
ReplyDeleteZ moich doświadczeń, jeśli szukasz czegoś typowo hiszpańskiego to zdecydowanie Malaga. Madryt jest dość typowym europejskim miastem i tak na prawdę poza wszechobecnym 'jamón ibérico' niewiele przypomina tam Hiszpanię.
DeleteA jakie miałaś odczucia co do Paryża?
Napisze wkrotce na blogasku bo musze przetrawic :) poczatkowo rozczarowanie, finalnie milosc do konca zycia ;) szpetnie i pieknie zarazem.W sumie podobne rzeczy mnie urzekly w Londku.Tyle,ze Londyn pokochalam od pierwszego wejrzenia,a tu potrzebowalam czasu.MUSZE tam pojechac/poleciec jeszcze raz i to niebawem :) gdyby nie brak znajomosci francuskiego to bym chyba wlasnie pakowala walizki.Na dluzej.
Deleteokej, będe zaglądać :) wydaje mi się że musze jeszcze raz wrócić do Paryża. chyba byłam tam za krótko żeby się w tym mieście zakochać - moje jedyne odczucia były takie jak te Twoje pierwsze. a na Londyn już się nie mogę doczekać, bo na prawdę jest w tym mieście coś wspaniałego.
DeleteA teraz z powrotem na angielskiej wsi.:P
ReplyDeletekasztanki tiki taki i malaga
ReplyDeletewesołych Hiszpanów to gromada :D
Great blog !!
ReplyDelete