Któregoś popołudnia rozbrzmiał mój telefon - wiadomość od Ani. 'Jedziemy do Walencji. Piszesz się?' Początkowo moja niechęć do Hiszpanii, która regularnie narastała przez kilka wcześniejszych dni podkusiła do wykrętu. Ale po kilku dniach zastanowienia chęć zobaczenia 'małej Barcelony', podróży w fajnym towarzystwie, być może ostatnia szansa wyjazdu przed długą przerwą i egoistyczna świadomość 'A co tam! Należy mi się!' nie pozwoliły mi odmówić.
Bilety zabukowane, tani (i co najważniejsze rewelacyjny!) hostel znaleziony na tydzień przed wyjazdem, research zrobiony i takim sposobem byłyśmy gotowe do wyjazdu. Lot z Malagi do Walencji trwał niecałą godzinę i nawet nie poczułyśmy jak w tak krótkim czasie przemieściłyśmy się ponad pół tysiąca kilometrów na wschód.
Na miejscu byłyśmy już w południe i po długiej i skomplikowanej dyskusji z pracownikami metra, dowiedziałyśmy się w końcu jaki bilet będzie tym odpowiednim dla nas. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką ilością biletów spośród których można wybrać 'ten jedyny', idealny dla siebie. Zastanawia mnie tylko czy ktoś na prawdę wykorzystuje chociaż część z dostępnych opcji...
Dotarłyśmy w końcu do hostelu, który mieścił się w centrum miasta i na całe szczęście okazał się być równie dobry, jak informowały nas opinie przebywających tam wcześniej gości. Wiedząc że mamy w zapasie tylko jeden pełny dzień zwiedzania postanowiłyśmy więc nie marnować cennego czasu i w chwilę po dotarciu do hostelu wyruszyłyśmy na zwiedzanie Miasta Nauki i Sztuki.
Po wielkiej powodzi lat 50., której sprawcą była rzeka Turia, postanowiono ją osuszyć a odpływ wykorzystać do wybudowania kompleksu budynków składających się dziś, właśnie na Miasto Nauki i Sztuki. Zaprojektowane zostało przez znanych na całą Hiszpanię (i nie tylko) Santiago Calatravę i Félixa Candelę i oddane do użytku w 1998 roku. Można tam znaleźć między innymi planetarium, kino Imax, Muzeum Nauk Ścisłych oraz Operę i Centrum Sztuk Widowiskowych. Oprócz tego, okolica przyciąga miejscowych, którzy przyjeżdżają tam spędzać wolny czas na spacerach, jeździe rowerami czy po prostu leniuchowaniu. Na dodatek, jest też świetnym przykładem dobrego wykorzystania potencjalnie nieatrakcyjnych terenów.
Po obejściu wszystkich budynków, jednogłośnie stwierdziłyśmy, że na jeden dzień zwiedzania wystarczy i po krótkiej przerwie wyruszyłyśmy w drogę powrotną do naszego hostelu. Czas było zebrać siły na nadchodzący długi dzień zwiedzania.
One of the afternoons my phone went off informing me about a new message from Anna. 'We are going to Valencia. Want to join us?' At first, my accumulating distaste towards Spain from the past couple of events tempted me to say no. But after a few days, a desire of seeing 'a little Barcelona', travelling with a nice company, most likely the last chance of going away for a trip in quite some time and egoistic 'Whatever, I deserve it!' didn't let me say no.
The plane tickets were booked, a cheap (and most importantly an amazing!) hostel was found a week prior to departure, the research was done and we were ready to take off. The flight from Malaga to Valencia took just a little less than an hour and we didn't even realize that we travelled over half a thousand kilometres east in such short time.
We got to Valencia around midday and after a long and complicated discussion with the local metro employees, we found out which ticket out of countless available ones is suitable for us. I think I have never before come across such an amount of tickets, out of which you can choose 'the right one' for you. It just makes me wonder, are there any people who use at least half of those options...?
When we eventually made it to our hostel located in the centre, we found out that, luckily, it was as good as all of the opinions of previous guests commended. Knowing that we only have one full day in the city, we didn't want to waste much of our precious time and shortly after getting to our hostel we took off to the City of Arts and Sciences.
After a big flood of 1950s, which was caused by the river Turia, it was decided that the area will be drained and the ebb will be used to build a complex of buildings that today, create the City of Arts and Sciences. It was designed by Santiago Calatrava and Félix Candela and given up for a public use in 1998. Today it houses a Planetarium, Imax cinema, Science Museum, Opera house and the centre for Performing Arts. Except for that, the area attracts many locals who spend there their free time walking, cycling or just lazing around. It also is a great example of a good land use, which can potentially seem to be unattractive.
After seeing the buildings and spending some time in the area, we headed back to our hostel to get some rest before a long day of sightseeing that was ahead of us.
Gdybyś mi ktos zaproponował taki wyjazd już bym była spakowana i biegła:D Byleby gdzieś się wyrwać:):) I coś zobaczyc:)
ReplyDelete