Showing posts with label Music. Show all posts
Showing posts with label Music. Show all posts

Friday, 21 October 2011

Three Things

Source

Od zawsze należałam do stworzeń ciepłolubnych uwielbiających wysokie temperatury, słońce i zdecydowanie nie potrafię znieść tego temperatura spada poniżej 10°C. Niestety pogoda nie była ostatnio zbyt sprzyjająca. Może termometry nie pokazywały tak często mniej niż 10°C, ale ja zdecydowanie odnosiłam takie wrażenie. Dlatego owinięta w koc, z ciepłą herbatą stojącą obok mnie znalazłam kilka rzeczy, które przynajmniej dają mi poczucie, że jest dużo cieplej niż w rzeczywistości.

I've always been among those creatures who love warmth, sun and definitely can't stand when the temperature goes below 10°C. Unfortunately the weather hasn't been very favourable lately. Maybe the thermometers weren't always showing less than 10°C but I definitely felt like it. So wrapped up in my blanket, with some hot tea standing next to me I found those things that made me feel at least slightly better in those adverse conditions.




Friday, 7 October 2011

Three Things

Picture courtesy of Hand made by Me
Piękne kolory w ciekawym wydaniu jesiennego wystroju wnętrza.
Amazing colours for the pretty autumn home décor.

Jesień już nadeszła i można ją poczuć każdego dnia wraz ze spadającymi z drzew liściami, słońcem które nie świeci już z taką mocą, a przede wszystkim z niższymi temperaturami. Pomimo tego, że moje ulubione pory roku już minęły staram się znaleźć coś co lubię w tych nadchodzących. Przecież najważniejsze jest pozytywne podejście, oj tak - powiało banałem.

Autumn is already here and I can feel it every single day, with the falling leaves, sun shining with smaller strength and lower temperatures. Even though my favourite time of the year has already come to an end, I am trying to find things that I like about the upcoming ones. After all it's all about staying positive, isn't it?


Podoba mi się sposób w jaki połączono tu dwa całkiem różne materiały, nie tworząc przy tym czegoś co wyglądałoby groteskowo śmiesznie.
I love the way this design matches two such different materials and incorporates autumn trends without making it look ridiculous.

Piosenka, która prześladuje mnie już od dłuższego czasu i w moim odczuciu świetnie oddaje przejście pomiędzy latem i jesienią. Dźwięki gitary w tle wybijają ostatnie żywsze rytmy odchodzącego lata, a melancholijny klimat całości zwiastuje nadchodzącą nieuchronnie jesień. Numer jeden na mojej liście ostatnich dni.

The song that remains in my head for quite a while now and in my opinion perfectly helps to transition from summer to autumn. The lively guitar in the background beats the summer-ish rhythm, while melancholic vibes of the whole song indicate that autumn is just around the corner. No.1 on my top list of the recent days.

Friday, 9 September 2011

Classics

Klasyki są zawsze najlepsze. Nieważne w jakiej kategorii. Więc będąc chętną na więcej muzycznie klasycznych rzeczy zaczęłam szukać i znalazłam piękny Nokturn Es-dur Chopina. W miarę jedzenia apetyt rośnie więc w ułamku sekundy zorientowałam się, że jedyne co muszę zrobić to poprosić o pomoc Dagmarę. Kto z moich przyjaciół wiedziałby lepiej, niż ona? Przecież już od lat profesjonalnie zajmuje się muzyką poważną (i nie tylko).
Więc jeśli macie ochotę na nowe doświadczenia muzyczne, wystarczy jedynie odtworzyć to czym dzielę się dziś z Wami. Wystarczy włączyć, muzyka zrobi resztę.

Classics are the best. When it comes to many things in life. So while being very opened for musical classics I dug and found magical Nocturne Es-major by Chopin. And hungry for more it took me a fraction of a second to think and know that I just need to ask one person for help. Who of my friends would know better than Dagmara who is into classical (and not only) music for years now?
So if you are up for some new music experiences simply press play. That's all you need to do today, the music will do the rest.




Lub trochę mniej poważnie.
Or less serious.





Dziękuję Dagmarze, do zainspirowania mnie muzycznie i (nieświadomej) pomocy w stworzeniu tego posta.
Thank you Dagmara, for inspiring me musically and (unconsciously) helping with creating this post.

Monday, 5 September 2011

Three Things

Fresh Flowers
Jeden z moich ulubionych sposobów na podkreślanie tych ostatnich chwil lata - świeże kwiaty
One of my facourite ways to embrace those last moments of summer is definitely with some fresh flowers



Dzięki tej wersji "Rolling in the Deep" na prawdę polubiłam tę piosenkę.
Finding this version of "Rolling in the Deep" made me love the song. Big time.

Kryształowe (albo szklane) kieliszki do wina sprawiają, że każdy stół wygląda świeżo i schludnie. Być może te kieliszki z Ikei nie są kryształowe ale zdecydowanie dodają uroku każdemu nakryciu.
W dodatku, czy pomysł wykorzystywania takich kieliszków na co dzień nie jest fajny?
Crystal (or glass) wine glasses make every table setting look fresh. Maybe those Ikea glasses are not crystal but they definitely add a little something to every table setting. Isn't the idea of using them not only for wine drinking nice?

Monday, 29 August 2011

Three Things

Don't miss out on the latests posts and follow An Interesting Distraction on Facebook & Bloglovin'!
Your support means a world to me!


Plums
Śliwki przygotowywane do ciasta drożdżowego łączącego słodycz i kwaśność w jednym.
Preparing some plums for delicious cake that mixes the sweetness and sourness in one.



Piosenka, która w zdumiewający sposób łączy ze sobą świetne dźwięki synthpopowe autorstwa The xx z klimatami Florence and the Machine. No a oprócz tego, czy może być lepszy sposób na rozpoczęcie tygodnia niż fajna muzyka?
The song that amazingly compiles great synthpop sounds made by The xx with genuine Florence and the Machine vibes. And is there any better way to kick off the week than with some great music?

EDIT: Po dyskusji z Olgą, daję się przekonać i zgadzam się z jej uwagą, co do dubstepu w tej piosence. Rzeczywiście jest to raczej synthpop niż czysty dubstep, który jak trafnie ujęła Olga, ma ciężkie i momentami nieznośne brzmienia. Wybaczcie moje niedopatrzenie!
EDIT:After a short discussion with Olga, she manages to convince me that the sounds in this song are not real dubstep. Dubstep, in contrary to synthpop, has heavy or even unbearable sounds as Olga accurately realised. Excuse my inadvertence!

Summer Cocktails
Zimne koktajle trzymające nas przy życiu w czasie ostatnich upałów.
Cold cocktails that kept us refreshed and going during the recent heatwave.

Saturday, 6 August 2011

Summertime is Passing By

Home Town 2

W ubiegłym tygodniu odwiedziła mnie Ania, więc czułam się w obowiązku aby pokazać jej moje miasto. Nie zrobiłam wielu zdjęć ale jest kilka, którymi chciałabym się z Wami podzielić.
Dodaję też piosenkę do której już od kilku lat mam słabość. Nieważne kiedy słucham Just Like Heaven zawsze przynosi mi dobre wspomnienia...

Last week Ania came over with a visit, so I felt almost obliged to show her around my town. I didn't take many pictures, but there are some that I would like to share with you.
I'm also adding a song that I have a weakness for, for a couple of years now. It doesn't really matter when I listen to Just Like Heaven, it always brings back some good memories...


Home Town 1

Home Town 3

Home Town 4

Home Town 5

Friday, 29 July 2011

This is Her Song

Ostatnio miałam ochotę odpocząć od gitar i muzyki indie. La Roux okazało się ciekawą próbą, jednak miałam wrażenie że to w dalszym ciągu nie jest to czego szukałam. I właśnie wtedy przypomniałam sobie o Miike Snow. Kilka miesięcy temu namiętnie słuchałam ich "Animal" więc postanowiłam poszukać jeszcze czegoś wyprodukowanego przez nich. I w ten sposób padło na kolejny kawałek "Song for No One", z interesującym bitem połączonym z ciekawą linią melodyczną świetnie wpasowującą się w wakacyjny okres. Niech więc piosenka będzie zapowiedzią tego, o czym napiszę jutro. Upewnijcie się żeby tu zajrzeć!



Recently I felt the need to take a short brake from guitars and indie music. La Roux was a nice try, but I felt that it's still not the thing I was searching for. And that was when I reminded myself of Miike Snow. I used to listen their "Animal" like an addict few months ago, so I decided to carry on with looking for more of their music. And that's how I liked "Song for No One", with interesting bit combined with melody great for the summer time. Which I think will be a nice trailer for what I am going to post tomorrow. Make sure to stop by!

Saturday, 23 July 2011

Music of the Week - Portugal. The Man



Ostatnio było o kraju, teraz też Portugal ale w muzycznej wersji. Tak żeby dobrze zacząć weekend i wrócić do muzycznych, pierwotnych klimatów bloga.

Pamiętam ze pierwszy raz natknęłam się na płytę tego zespołu przez przypadek, kiedy szukając informacji o Portugalii kliknęłam na stronę o nich. Zaczęłam słuchać i takim sposobem, jestem z zespołem przy kolejnej (dla mnie już trzeciej, choć w rzeczywistości to ich siódma) płycie - In the Mountain In the Cloud.

Wpisując w Google Portugal. The Man dowiadujemy się, że to Psychedelic Rock, choć ja wolę raczej określać ich styl mianem progresywnego rocka. Może przez dość wyraźną mieszankę echa dźwięków bliżej nieokreślonego pochodzenia, wydedukowano teorię o psychodeliczności ich muzyki. Mnie jednak bardzo odpowiadają pobrzmiewające w tle trudne do sklasyfikowania dźwięki. Przyjemnie brzmiących, głębokich i ciepłych tonów gitar też tam nie brakuje. A pojawiające się po drodze dźwięki instrumentów smyczkowych i klawiszowych, w połączeniu z wysokim głosem wokalisty są dla mnie wisienką na tym muzycznym torcie.
Jednak nikomu chyba nie udaje się w stu procentach uniknąć popadania w pewien schemat i popełniania błędów. U Portugal. The Man problem polega na tym, że włączając kolejną płytę ciężko czasem powiedzieć który to krążek. Bo niestety, choć wszystkie są równie przyjemne w odbiorze to jednak niewiele się od siebie różnią. Ale może warto spojrzeć na to w pozytywny sposób? Może lepiej, żeby było przyjemnie i tak samo niż inaczej ale dużo gorzej?

A więc udanego weekendu!


Last time the country, this time Portugal as well, but musically. Simply to kick the weekend off nicely and go back to the musical roots of the blog.

I remember that the first time when I stumbled upon their CD was accidental and I did it while researching Portugal. I started listening to their CD and this way here I am, together with the band when they premiere their new (for me it's third, for them seventh) CD - In the Mountain In the Cloud.

When you google Portugal. The Man you can find out that their music is Psychedelic Rock. However I like calling their musical style progressive rock much more. Maybe the theory about their psychedelicness was based upon countless number of mixed sounds of a closer unknown origin. But I need to admit to be the one who enjoys those unrecognisable sounds. Pleasant, deep and warm guitar tones are not to be missed on that CD as well. And the sounds of stringed instruments and pianos, in connection with high vocal of the singer are icing on this musical cake.
However, I'm afraid that there is no one who could be flawless and don't jump into some pattern. The case of Portugal. The Man is that when you turn on a CD, you can't really say which one is it. Because unfortunately, as long as all of them are very nice in reception, they aren't much different. But maybe I should see it as an advantage? Maybe it's better to have it nice and same instead of having it different and unbearable?

Have a lovely weekend folks!

Saturday, 11 June 2011

Have a Happy Weekend!

Już jakiś czas temu znalazłam tą piosenkę i pomimo że nie ma w niej żadnego wokalu, to robi na mnie świetne wrażenie. Ciężkość gitar i bogactwo dźwięków jest w niej rewelacyjna.
I found this song quite a while ago and even though there are no vocals in it, it's amazingly impressive. This heavy sound of guitars and variety of sounds is amazing.




Nareszcie udało mi się upolować lakier o kolorze koralowym (a konkretniej tym). Zdecydowanie za dożo Mad Man‘a...
I also finally bought a coral nail polish (this colour to be more precise;)) Way too much of Mad Man for me...


I jeszcze jedna ważna wiadomość (bo poprzednie były przecież niesamowicie istotne…:D) mój blog może ucichnąć na jakiś czas. W poniedziałek zaczyna się długo wyczekiwana wizyta mojego brata, więc przez cały tydzień na pewno nie będę miała czasu, żeby coś napisać. Mam nadzieję że będziecie cierpliwie czekać na nowe posty:)
And one more information (as if the previous ones weren't important enough...:D) my blog can be a little bit quieter for a while. My brother's long awaited visit starts this Monday, so I won't probably have any time to post anything for the whole week. I hope you will be patiently waiting for some new posts:)

Thursday, 19 May 2011

Something Good Can Work!

Znalazłam ostatnio piosenkę o tym właśnie tytule i zachciało mi się wakacji… Mogą być takie na plaży, z pięknym słońcem, morzem w którym można by popływać i ciepłymi wieczorami żeby można było biegać w maxi sukience…:) no niestety może jeszcze minąć chwila zanim znów przyjdzie czas takiego odpoczynku a póki co, niech muzyka zabierze nas w to miejsce… Przy okazji mała zapowiedź tego, o czym napiszę w ten weekend, czyli zespole, który ostatnio skradł moje serce - Friendly Fires:)

Recently I found a song with this title and felt like going on holidays… Those on the beach, with perfect sunny weather, the sea to swim in and warm evenings that almost require wearing maxi dresses will do…:) well, it‘ll probably be a while before I will again go for such holidays so for the time being let‘s let the music take us to that place… And at the same time a sneak peak of what I will write about this weekend, the band that lately stole my heart - Friendly Fires:)






A czego Wy słuchalibyście leżąc w słońcu na plaży?
What would You listen to while lieing on the sunny beach?



picture courtesy of Best Beach Holidays

Friday, 8 April 2011

Going Home!



Minął mój ostatni tydzień wykładów i nareszcie mogę lecieć do domu na najbliższe 2 i pół tygodnia! Postaram się dodawać co nieco w tym czasie, jednak będę go miała trochę mniej niż kiedy jestem w Londynie (taki paradoks, ale jednak) więc nie wiem jak często będzie się tu coś pojawiać.
I dla osłodzenia chwili dodaję zdjęcie ciasta własnoręcznie (no dobrze, z pomocą Ani;)) zrobionego, jeszcze z ubiegłego tygodnia. Mmmmm... na samo wspomnienie zjadłabym jeszcze kawałek:)

My last week of lectures has finally finished and I can go home for the next 2 and a half weeks! I'll try to post here something as often as possible but I'll probably have less time then when I'm in London (that's a paradox, isn't it?) so I can't tell how often is it going to be.
And to sweeten the moment I add a picture of something I baked with a friend last week. Mmmmm... just when I think of it, I'd love to get one more piece:)


Wednesday, 6 April 2011

Mad Men


Wiem, że serial miał swoją premierę już prawie 4 lata temu, jednak nigdy nie miałam okazji zobaczyć ani jednego odcinka. Ostatnio przypadkiem trafiłam na recenzję "Mad Men'a" i postanowiłam sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak świetny jak się o nim pisze. No i nie rozczarowałam się.
Rewelacyjny, dopieszczony serial przedstawiający Amerykę lat 60., z genialnymi strojami i stereotypowym podziałem ról - mężczyzna utrzymuje rodzinę, kobieta zajmuje się domem. Ale zdecydowanie nie razi to w bardzo negatywny sposób. Do tego świetna muzyka z tego samego okresu i w mojej głowie rodzi się pytanie - dlaczego serial ma tylko 2 miliony widzów w USA i musi walczyć o możliwość nagrania kolejnych odcinków? Oglądając aż wzdycha się i myśli "ach, jak pięknie byłoby przez chwilę spróbować takiego życia".

I know that the show premiered almost 4 years ago but I never got a chance to see even one episode. Recently I accidentally found a "Mad Man's" review and decided to check whether it really is that good as it is said to be. And I didn't get disappointed.
Amazing, with an excellent attention to detail show that reveals America form 1960s. Gorgeous outfits and stereotypical division of roles - man works to provide for his family and woman takes care of the house. But luckily it doesn't affect the show in a very negative way. And to add up to this great music from the same period and the question is born in my head - why does the show have just 2 millions of viewers in the US and the producers have to negotiate the right to make next episodes? You're watching it and sigh thinking "oh, send me there to try such life just for a short while".

Saturday, 2 April 2011

The Weekend's Distraction

Pod tą nazwą postaram się co tydzień dodawać inną płytę i w kilku słowach postaram się uzasadnić dlaczego mój wybór padł właśnie na tą a nie żadną inną. Myślę, że zacznę od tych które stale są na samej górze listy moich ulubionych LP. Jednak czasem może to być coś, co po prostu wpadnie mi w tym czasie w ucho.

Under this post name I'll try to add other CD every week and in few words try to describe why that's the one I decided to write about. I think I'll start from those that are on top of the list of my favourite LPs. But sometimes this might just be something that I liked that week.

Kliknij w zdjęcie okładki, żeby odsłuchać płyty:)
Click the cover to listen to the CD:)

Na początek wybieram coś do czego lubię wracać niezależnie od pory dnia czy roku - Muse "Origin of Symmetry". Ta płyta ma największą liczbę odtworzeń w mojej bibliotece iTunes. I to przez nią zaczęłam ubóstwiać zespół.

Można usłyszeć tu zdolność do łączenia różnych gatunków, którą muzycy z czasem rozwinęli i która stała się później cechą charakterystyczną zespołu. Dużo tu cięższych brzmień, imponujących gitar no i oczywiście nieodłączna obecność pianina. Gdzieniegdzie zaczynają pojawiać się już także dźwięki elektro. Każda piosenka serwuje nam inne, ciekawe wrażenia. Czyli coś, co bardzo sobie cenię - płyta budzi emocje kiedy się jej słucha. A oprócz tego nie wpisuje się w klasyczny "syndrom drugiej płyty". Najczęściej po sukcesie pierwszego krążka zespoły tak bardzo starają się wydać coś ciekawego (albo po prostu spoczywają na laurach), że ze strachem włączam drugą płytę. Muse na szczęście w tą pułapkę nie wpadło. A przynajmniej nie przy drugiej płycie.

Mam wrażenie, że nic co zespół wydał po "Origin of Symmetry" nie było już tak udane. Czy to tylko kwestia przypadku, czy celowe eksperymentowanie ze stylem - tego już nie wiadomo. Ja wolę tłumaczyć to sobie jako eksperymentowanie i szukanie czegoś nowego, czym można by zadowolić fanów. Obawiam się jednak, że po części to wina rozgłosu jaki ta płyta zespołowi przyniosła (czyżby spóźniony "syndrom drugiej płyty"?). Chęć uderzenia do szerszej publiczności, co niestety wiąże się z większą komercją. Oczywiście nie znaczy to, że muzyka Muse stała się komercyjna - jednak nie są oni już tym samym, czym byli przed wydaniem "Origin of Symmetry". Choć z drugiej strony czy zmiany są przecież czymś pozytywnym?

For starters I chose something I like to go back to - no matter from the time of the day or year - Muse "Origin of Symmetry". According to my iTunes library this CD was played most often. And it definitely was the reason why I started to adore the band.

You can hear here how cleverly band starts mixing different styles, what with time was the ability they developed and what later became their hallmark. The CD is rich in heavier sounds, impressive guitars and inseparable presence of the piano. Here and there some electro sounds can be spotted. Every song leaves us different impression. And that is something I really appreciate - the CD helps to awaken feelings. And besides that it doesn't fall in the typical "second CD syndrome". Mostly after first LP's success bands try so hard to release something good (or just don't care any more) that I'm always frightened of what I'm about to hear. Luckily this doesn't apply to Muse. Well, at least not with their second CD.

I've got an impression that any other piece they released wasn't that good any more. Is it just an accident or an intentional experimenting with their style - that's something we won't know. I'd rather tell myself that it's experimenting and searching for new things they could amaze their fans with. But I'm a bit scared that it may be the fault of the fame that came to them together with this LP (the late "second CD syndrome"?). The desire of finding bigger audience which unfortunately is connected with commercialism. Obviously this doesn't mean that Muse's music became commercial - however they are not the same they used to be before "Origin of Symmetry". But on the other hand it's all about changes, isn't it?

Monday, 28 March 2011

Enjoy the Week!


Na dobry początek tygodnia dodaję kilka piosenek. Poniedziałki zazwyczaj kojarzą nam się z bolesnym powrotem do rzeczywistości więc nastawmy się do tego tygodnia pozytywnie! A muzyka przecież zawsze jest najlepszym sposobem, na wprawienie się w odpowiedni nastrój. Więc dodaję, tak żeby dobrze ten tydzień rozpocząć, ze świadomością że coraz nam bliżej do wakacji. Bo przecież od wczoraj mamy już czas letni! Wiem, teoretycznie śpimy krócej, ale czy nie warto spojrzeć na to z perspektywy - do wakacji już coraz bliżej?:)

To begin the week positively I'm adding some songs. Mondays usually remind us of painful going back to reality so let's try with the positive attitude this time! And music is always the best way to get yourself in the right mood. So I'm adding it to kick off the week nicely, with the consciousness that summer is closer. Because yesterday we changed our clocks for the summer time! I know, theoretically we sleep shorter, but maybe the right way to look at it is that holidays are closer?:)

Friday, 25 March 2011

Somewhere... In English

I am an incurable fan of Sofia Coppola's movies.
I love them for the pictures and for the fact that dialogues are something really rare. And obviously for the music. Maybe those are not typical Hollywood mega productions, with soundtracks that win all of the possible awards that could be won. But there is something captivating in this simplicity.
So feeling in my duty I finally decided to watch her latest movie "Somewhere". Film premiered here in the UK few months ago, but I needed some time to get round to watching it.


Unfortunately I got disappointed with the topic that Coppola chose for the main motif of her production. Incredibly well-worn, talked about in many movies in loads of possible ways which she still decided to approach once again. The main theme is a father (in this case a Hollywood actor, living stereotypical rock man's lifestyle) who doesn't really contribute to his daughter's upbringing. However everything changes in his life, when the mother of his child asks him to take care of their daughter before driving her to the summer camp. Quite predictably the time spent with a child has an incredible impact on him. After daughters' departure he goes through a minor breakdown and decides to change his life. Nevertheless we never get to know how the story finishes - and here is something I like most - open ending.

Despite this predictability and lack of any big revelations the movie is actually really good. I think that the whole production is saved mainly because of the fact that while watching we have to figure out most of the things ourselves. In very characteristic for her way, Coppola decides to almost complitely cut down on the number of dialogues and concentrate on the picture. Sometimes she "torments" us with very long scenes but thanks to this we can actually feel what she wanted to pass on to us. She reaches her aim and finishes everything in very artistic way.

When it comes to the soundtrack, obviously the French band Phoenix couldn't be skipped. It's difficult to be surprised given the fact that the vocalist is directors' husband. But here the idea of using their songs from the latest CD "Wolfgang Amadeus Phoenix" is a huge advantage. I can't stop wondering whether the electro sounds that dominated the LP inspired Sofia to the opening scene. Or maybe she accidentally decided to use this song that perfectly matches the dominating sound of the wholeness. This isn't the only scene when the bands' music highlights what's happening in the movie. In a sensational way the opening sounds of "Love Like a Sunset Part II" were used to show what may be happening in the main character's head. And afterwards, as the scene develops we are allowed to listen to the entire song.

I strongly recommend you to pick one day in the week that wasn't too tiring and spend the evening watching the movie. It definitely requires some energy and concentrating on it. Because the entire thing, despite this obviousness of the theme, creates really positive and interesting piece that in my opinion should be on the list of everyone who calls himself a good movies' fan.

Somewhere...

Jestem nieuleczalną fanką filmów Sofii Coppoli.
Kocham je za obrazy i za to, że dialogów w nich jest jak na lekarstwo. No i oczywiście za muzykę. Może nie są to typowe Hollywoodzkie mega produkcje, których ścieżka dźwiękowa zgarnia wszelkie możliwe nagrody, ale właśnie ta prostota jest urzekająca.
Poczuwając się więc w obowiązku, zobaczyłam jej ostatni obraz "Somewhere. Między miejscami". Film ma swoją polską premierę dopiero 1 kwietnia, więc minie jeszcze kilka dni nim można go będzie zobaczyć na dużym ekranie u nas. Ja jednak skorzystałam z faktu że premiera brytyjska miała swoje miejsce już jakiś czas temu.


Niestety trochę rozczarował mnie temat, jaki Coppola wybrała na motyw przewodni filmu. Niesamowicie oklepany, przerobiony w dziesiątkach filmów na wszelkie możliwe sposoby - ona postanowiła jednak podejść do niego po raz kolejny. Problemem wiodącym jest ojciec (w tym wypadku gwiazdor filmowy, wiodący życie stereotypowego rockmana) poświęcający swojej córce zbyt mało czasu. Wszystko w jego życiu zmienia się jednak, kiedy matka prosi go, aby zajął się córką przed odwiezieniem jej na wakacyjny obóz młodzieżowy. Dość przewidywalnie dziecko wywiera na nim tak ogromny wpływ, że po jej wyjeździe przeżywa załamanie i postanawia zmienić swoje życie. Jednak nie dane nam jest dowiedzieć się jak skończy się historia - czyli to co lubię najbardziej - otwarte zakończenie.
Mimo tej przewidywalności i małej odkrywczości produkcji, film jest jednak bardzo dobry. Myślę, że ratuje go przede wszystkim fakt, że większości musimy się domyślić. W tradycyjny dla siebie sposób Coppola postanawia całkowicie zminimalizować dialogi i skupić się praktycznie głównie na obrazie. Niekiedy "zamęcza nas" niesamowicie długimi scenami, ale dzięki temu zdecydowanie możemy odczuć to, co chciała przekazać. Osiąga więc swój cel i w typowo artystyczny sposób kończy całość.

Co do ścieżki dźwiękowej, nie mogło zabraknąć na niej francuskiego zespołu Phoenix. Nie czarujmy się, to pewnie głównie przez fakt, że wokalistą jest mąż reżyserki. Tutaj jednak pomysł wykorzystania piosenek z ich ostatniej płyty - "Wolfgang Amadeus Phoenix" - jest ogromną zaletą całości. Zastanawiam się, czy elektroniczne dźwięki, które zdominowały płytę artystów zainspirowały Sofię do początkowej sceny filmu, czy przypadkowo postanowiła wykorzystać piosenkę idealnie wpasowującą się w dominujący całość dźwięk. To nie jedyny moment, kiedy muzyka Phoenix podkreśla to, co dzieje się w filmie. Rewelacyjnie postanowiono wykorzystać początkowe dźwięki utworu "Love Like a Sunset Part II" żeby pokazać, co może dziać się w głowie bohatera. A później wraz z nabierającą tempa akcją, pozwala nam usłyszeć cały utwór.

Wybierzcie więc jakiś dzień, który nie zmęczy Was zbytnio, i poświęćcie wieczór na obejrzenie filmu na który zdecydowanie trzeba mieć energię i chęć skupienia się na nim. Bo całość, pomimo częściowej banalności, tworzy bardzo pozytywny i ciekawy obraz, który moim zdaniem powinien znaleźć się na liście każdego fana dobrego kina.

Sunday, 20 March 2011

Pretty Day in Hampstead



Wczorajszy dzień zdecydowanie należał do jednych z piękniejszych i śmiało przypominał że wiosna tuż tuż. Piękne słońce zachęciło więc do krótkiej wycieczki do Hampstead Heath, gdzie znajduje się podobno 25 stawów. Mnie udało się zobaczyć tylko dwa. W jednym z nich można latem pływać i z tego Hampstead Heath jest najbardziej znane. Później zupełnie przypadkiem udało mi się też dojść do Parliament Hill i całkowicie nieumyślnie, drugi raz w ciągu tygodnia zobaczyć kolejną panoramę miasta. Patrząc na niektóre zdjęcia aż trudno uwierzyć, że były zrobione w Londynie!
Dodaję też mały apel. Wiem, że tam jesteście i czytacie, oglądacie i słuchacie! Dlatego proszę abyście Wy także coś napisali, chociaż kilka słów komentarza, zostawcie po sobie jakiś ślad. Taką małą zachętę dla mnie, żebym wiedziała co Wam się podoba a nad czym muszę jeszcze popracować. Bo przecież słowa sugestii są najlepszym sposobem na poprawienie tego, co się robi:)

Yesterday was one of the prettiest days so far and from early morning hours the weather didn't hesitate to remind us that spring is slowly starting. Beautiful sun encouraged me to take a short trip to Hampstead Heath which is supposed to have 25 ponds. I managed to see just 2. One of those is perfect for outdoor swimming and that's mainly what Hampstead Heath is known for. After seeing that I carried on with my walk and completely unintentionally reached the Parliament Hill. This way the second time during one week when I could get a panoramic view over the City. Looking at some of the pictures it's hard to believe that they were taken in London!
And a short appeal for you. I know that you are there reading, looking at the pictures and listening to the music. So I'm asking you to write something as well, just few words, leave a small trace after yourself. A little encouragement to me, so that I knew what you like and what should I work on. Because comments are always the best way to know what to improve!


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us

Here with Ania;)

Friday, 18 March 2011

Going Back in Time

Jedną z rzeczy za którą uwielbiam muzykę jest to, że można z nią cofnąć się w czasie. Nieistotne do kiedy i na jak długo. Wystarczy mieć choć jedną piosenkę, która przypomni te chwile co wydawałoby się już dawno uciekły.
Tak było i dzisiaj. Długo szukałam inspiracji na nowego posta aż przypadkiem trafiłam na stare zdjęcia z mojego wyjazdu do Irlandii. I wtedy zachciało mi się wrócić tam na kilka chwil. No więc zrobiłam to, co zawsze w takich chwilach robię - włączyłam muzykę, której słuchałam będąc tam.
Postanowiłam zatem dodać i muzykę i kilka zdjęć, zrobionych w czerwcu 2009 roku...

One of the most important things that I love music for is a chance of going back in time with it. No matter to when and for how long. All you need to have is just one song that will remind you of those moments that may seem to be long gone.
And that's what happened today. I spent quite a lot of time searching for an inspiration for a new post and I came up with old pictures from my trip to Ireland. And that's when I felt like going back to that place for few minutes. So I did what I always do in those moments - played the music that I was listening to when I was there.
And as a result there is today's post. Both the music and the pictures that I took in June 2009... Enjoy.




Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us

Wednesday, 16 March 2011

Civilian in English

At the very beginning I want to warn you... Today it's gonna be a bit different, a lot of reading and only one language version per post. I decided to bring into life my idea of sharing my opinions about music with You. And additionally immodestly call them music reviews... So let's begin...

Image Hosted by ImageShack.us



I wanted to show you my new music discovery - an American band called Wye Oak. They play music that is considered to be indie rock mixed with indie folk. Here [click click] you can listen to their latest CD which was released 7th March. I have to admit that it definitely is on top of the list of my favourite LPs. I'm also encouraging you to share with me your opinions about it. As a payback I'll share my opinion about 'Civilian' as well.

Of course you should remember that what you're about to read is my own, very subjective point of view. As my best friend tells me (it's rather a paraphrase than a direct quotation) music is an art & art can be perceived by everyone in different way:)

While listening to the CD I couldn't help but get the impression that a duo wants to tell us the story that they are neatly developing with every song they put there. Starting from the calmest and making their songs more and more complicated both musically (the sounds get more sophisticated even though the instruments are pretty much the same for most of the time) and in their meaning.
Even though on the surface most of the songs seem to be the same, when we get more into it we realize that the band hid something for those who want to hear it. They help - or even encourage? - us to that by putting the play list so that it would create consistent storyline. They wanna show us their imaginary place by charming and preparing us for the trip with calm and soothing melodies that later on change into more complex sounds to, in the end, go back to where we began. You may almost get the impression that the whole point of it, is to assure us that you don't have to be afraid to turn off the CD, that there is nothing more that can escape your senses.

The thing that I liked most in the whole LP were the guitars. The band used them in a clever way taking advantage of all the possibilities that they give them and create a storyline of almost every song. It may seem to be weird given that the instrument is considered to be a domain of rock music - and here such a surprise.

Wye Oak should definitely be praised for what they showed on 'Civilian'. I've never been a huge fan of folk music but the duo shows us that this genre can definitely be interesting. And at the same time they assure us in what we already know about folk. Because don't we think of it as a magical music style?

Image Hosted by ImageShack.us


So I'm gonna ask you once again. What is your opinion about the CD? What's your relation to my review? Do you have similar feelings about 'Civilian' or maybe your opinion is different? I'm waiting for your answers!:)

Monday, 14 March 2011

Civilian

At the very beginning of the post I'm gonna explain - sorry for just one language version;) I'll post the English one as a separate post within next few days:) But either way I encourage you to listen to the CD;) this will be a good warm-up before reading!



Już na samym wstępie uprzedzam... Dziś troszkę inaczej, dużo czytania i tylko jedna wersja językowa. Postanowiłam wcielić w życie mój plan dzielenia się z Wami swoimi opiniami o muzyce i dodatkowo nieskromnie nazwać je recenzjami... No to zacznijmy od początku:)

Image Hosted by ImageShack.us



Chciałam podzielić się z Wami moim nowym odkryciem muzycznym – zespołem Wye Oak pochodzącym z USA. Grają muzykę będącą mieszanką indie rocka i indie folku. Wyżej dodałam do przesłuchania ich nową płytę ‘Civilian’, która swoją premierę miała 7 marca. Na samym wstępie powiem, że zdecydowanie trafia ona na jedno z wyższych miejsc wśród moich ulubionych LPs.
Bardzo gorąco zachęcam też, do podzielenia się ze mną swoimi opiniami o niej. W ramach rewanżu ja także postaram się napisać jakie są moje odczucia do ‘Civilian’.

Oczywiście pamiętajcie, że to co przeczytacie to jedynie moja subiektywna opinia:) bo jak słusznie mawia moja przyjaciółka (i tu oczywiście raczej bardzo luźna parafraza niż dosłowny cytat) muzyka jest jedną z dziedzin sztuki, a sztukę przecież każdy odbiera i interpretuje inaczej:)

Słuchając całej płyty mam wrażenie, że duet chciałby, aby słuchacz dał porwać się historii, którą starannie układają i rozwijają z każdą kolejną piosenką. Od najspokojniejszej zaczynając, wchodząc na kolejne etapy złożoności utworów – zarówno technicznie, biorąc pod uwagę różnorakość dźwięków, które nam serwują (nawet jeśli przez większość czasu ograniczają się do mniej więcej tych samych instrumentów), jak i znaczeniowo dając nam możliwość na zrozumienie każdego utworu w inny sposób.
Chociaż z pozoru muzycznie praktycznie cała play lista może wydawać się taka sama, to jednak pod pierwszym wrażeniem identyczności, który twórcy podają tym mniej wymagającym odbiorcom, kryję się drugie, ukryte znaczenie całości – tym razem przeznaczone dla oddanych słuchaczy, którzy cenią sobie momenty gdy mogą włączyć płytę, założyć słuchawki i dać się ponieść opowieści muzycznej niczym z bajkowej krainy. Pomagają, albo wręcz zachęcają nas do tego, pisząc dla nas piosenki i układając je w bardzo logiczną całość. Chcą abyśmy spokojnymi, dość mało skomplikowanymi (jednak w pozytywnym znaczeniu) piosenkami przygotowywali się do dalszej podróży między coraz to bardziej złożonymi dźwiękami, by później znów nas uspokoić, abyśmy z czystym sercem mogli zdjąć słuchawki, nie bojąc się że ucieknie nam choćby jedna mała cząstka ich opowieści.

Najbardziej w całej płycie urzekło mnie brzmienie gitar, które chyba są tu najistotniejszą częścią. Zespół postanowił świetnie wykorzystać możliwości jakie daje im ten instrument, aby posługując się czymś co jest przecież raczej domeną rocka zbudować nastrój praktycznie każdej piosenki (i tu moje odkrycie, że to pewnie za to zalicza się ich do indie rocka). Bardzo ciekawie zastosowali możliwości gitary akustycznej, elektrycznej i basowej za co mają u mnie największego plusa:) (jeśli jednak źle je wysłyszałam, to proszę poprawcie mnie!:P)

Wye Oak zdecydowanie należy się pochwała za to, co prezentują na tej płycie. Raczej nigdy nie należałam do oddanych fanów folku, duet udowadnia nam jednak, że styl ten może być ciekawy i jednocześnie pomagają nam oni utwierdzić się w przekonaniu, że dobre mamy o nim wyobrażenie. Bo czy nie właśnie bajkowo powinien nam się folk kojarzyć?

Image Hosted by ImageShack.us


Zapytam więc jeszcze raz:) jakie jest Wasze zdanie o płycie? Jak odnosicie się do mojej "recenzji"? Czy macie podobne odczucia, czy raczej zapatrujecie się na 'Civilian' w inny sposób? Z niecierpliwością czekam na Wasze odpowiedzi!:)