Saturday 13 April 2013

Torremolinos


Torremolinos
TorremolinosTorremolinos
Torremolinos

Moje ostatnie tygodnie pobytu w Hiszpanii dobiegają powoli końca. Pożegnałam się już na stałe z Sewillą gdzie na 'do widzenia', przed zapakowaniem się w autobus ukradziono mi portfel - na szczęście obyło się bez większych strat. Miasto zostawiło więc po sobie nie jedno negatywne wspomnienie i mam nadzieję że już tam nie zawitam.
Natomiast najbliższe półtora tygodnia spędzam w Maladze w towarzystwie Ani, skąd wybierzemy się na trzydniową wycieczkę do Walencji. A póki co wykańczamy nasze eseje zaliczeniowe, a ja próbuję nagromadzić całe zasoby słońca na nadchodzące dni w Polsce i powrót do Londynu.
Dwa dni temu wybrałyśmy się na krótką wycieczkę do Torremolinos, małego miasteczka leżącego kilka kilometrów pod Malagą. Jest ono idealnym przykładem stereotypowego, hiszpańskiego ośrodka wczasowego na Costa del Sol, usianego angielskimi pubami, z hotelami na rogu każdej ulicy i angielskim śniadaniem w ofercie większości restauracji. Brakuje tam typowego dla Andaluzji klimatu stereotypowej Hiszpanii z tapas, pokazami flamenco i białymi domami.
Jednak co roku, miejscowości takie jak Torremolinos zalewają masy turystów których głównym celem pobytu jest to, żeby czuć się jak u siebie w domu - jedynie z większą ilością słońca niż w Anglii czy Niemczech. Ja, po trzech godzinach w Torremolinos czułam że nie mogłabym spędzić tam więcej czasu niż jedno popołudnie. Nie chciałabym płacić tysiąca funtów za spędzenie tygodnia w kompletnej izolacji od kultury kraju który odwiedzam i całkowicie odciąć się od możliwości podróżowania po pobliskich miastach i poznawania tego, co okolica ma do zaoferowania.

• • •

The last weeks of my stay in Spain are slowly coming to an end. I left Seville for good and as a 'goodbye', my wallet was stolen right before I boarded the bus to Malaga - luckily the whole thing went without bigger losses. That's how the city left quite some negative memories for me and I hope, I won't have to go back there in the future.
Luckily, I will be spending the next week and a half in Malaga in Anna's company. From there we will make a short, three-day trip to Valencia next week. But for the time being, we are working on finishing off our essays while I'm trying to accumulate as much sun and positive energy as I can, before going back to Poland for few days and then, moving back for good to London (which I truly miss).
The photos that I'm sharing today were taken on a short trip that we made two days ago. Our destination for that afternoon was Torremolinos - a little town located few kilometres away from Malaga. It fits in perfectly with a stereotypical image of a Costa del Sol mass tourism resort studded with English pubs, with hotels on a corner of every street and a 'full English breakfast' on offer in most of the restaurants. That's where you won't get to feel a real Andalusian atmosphere typical for the stereotypical image of Spain - with tapas, white houses and flamenco shows.
But still, each year there are tons of tourists pouring cities like Torremolinos. And their major aim is to feel like home - only with a bit more sun than in Britain or Germany. After three hours in that town, I knew I couldn't spend there more time than one afternoon. And surely I wouldn't pay a thousand pounds for an opportunity of a complete isolation from the local culture and no travel plans for the upcoming week.


Torremolinos
Od prawej Ania oraz Karolina w których towarzystwie spędziłam tamto popołudnie.
From the right, Anna and Karolina whom I got to spend that afternoon with.

Torremolinos
Hotele, hotele, hotele...
Hotels, hotels, hotels...

Torremolinos
TorremolinosTorremolinos
Torremolinos
Torremolinos
TorremolinosTorremolinos

Podoba Ci się ten post? Podziel się ze znajomymi, podaj dalej, polub i śledź An Interesting Distraction na Facebook'u

Like the post? Share the love, spread the word and follow An Interesting Distraction on Facebook

4 comments:

  1. Pierwszy raz spotykam sie z tak negatywna opinia nt Sevilli od jakiegokolwiek erasmusowca o_O zwykle same ochy I achy

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja rozczarowałam się chyba dlatego że nie jestem typem imprezowicza biegającego z jednej domówki na drugą a później do klubu, a kiedy się tego nie robi ciężko poznać jest dużo ludzi. Nie poznałam też tutaj nikogo miejscowego, tak jak kilka osób z którymi się trzymałam w Sewilli. Za to zupełnie inne odczucia ma np. Ania, która jest na erasmusie w Maladze. No i na dodatek na uczelni panuje kompletny chaos, nic nie da się nigdzie załatwić, nikt nic nie wie, nie zna zasad umowy na jaką przyjeżdżają studenci i to też nie tylko moje odczucia. Komukolwiek kto chciałby przyjechać do Sewilli powiedziałabym żeby się dwa razy zastanowił i poradziłabym jakieś inne andaluzyjskie miasto.
      Ale sama w sobie Sewilla jest pięknym miastem i na krótki wypoczynek na pewno warto się tam wybrać bo jest co zobaczyć!

      Delete
  2. I mnie przykro slyszec ,ze miasto nie zostawi Ci milych wspomnien.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja też żałuję, bo na początku byłam bardzo pozytywnie nastawiona do tego roku w Hiszpanii więc na prawdę szkoda że tak się to wszystko potoczyło. Ale uważam, że mimo wszystko to nie był stracony rok :) udało mi się zobaczyć dużo miejsc w które pewnie jeszcze długo bym się nie wybrała, gdyby nie to że mieszkałam tutaj i jednak pomimo tylu negatywnych wrażeń myślę że warto było :)

      Delete

Dziękuję za wszystkie komentarze i wsparcie! ♥
Thank you for all the comments and support!