Sunday 2 February 2014

The Tasmania Post

untitled
untitled
untitled
untitled
U ujścia rzeki Mersey w Devonport. To nasze pierwsze zdjęcia z Tasmanii: wschód słońca nad małą plażą oraz Mama Eliego rozpoczynająca swoje poszukiwania skarbów zakończone sukcesem.
At the mouth of the Mersey River, Devonport, our first photos in Tasmania: the sunrise over the little beach and my Mum beginning her fruitful search of "treasures".

untitled
untitled
untitled

Dzisiejszego posta przygotował dla Was Eli, i zgodnie z Jego prośbą wypełniam swoją powinność tłumacza :) Tak więc, po kolei.
Dziś, kontynuuję od ostatniego posta, którego Marta skończyła z momentem wyjazdu z Melbourne, na promie 'Spirit of Tasmania' który zabrał nas do samego Devonport. Dla mnie, ta wycieczka wypełniona była głównie nowymi i ekscytującymi doświadczeniami, jednak była też namiastką tego, co robiłem już wcześniej. Pomimo tego, że ta wyprawa była pierwszym razem kiedy jechałem tak daleko na południe Australii to, kiedy w grę wchodzą długie road-tripy, wiedziałem jak się przygotować i większość czasu spędziłem na czytaniu książek. Mimo tych kilku dni spędzonych w podróży, krajobraz za oknem był daleki od męczącego i świetnie było móc poznać więcej mojego kraju.
Po dotarciu do Devonport, zrobiliśmy sobie krótkie przystanki tylko w kilku malowniczych miejscach żeby porobić zdjęcia, a później udaliśmy się do pierwszej, większej atrakcji w naszym planie wycieczki - Low Head: przybrzeżnego rezerwatu z przepięknymi widokami, latarnią i domkami letniskowymi u jej stóp oraz będącego jednym z miejsc w którym pingwiny z Antarktyki przeczekujące zimę na Tasmanii wychodzą każdego wieczoru na brzeg. Niestety, dlatego że było jeszcze wczesne popołudnie, nie udało nam się wypatrzeć wtedy żadnego, więc kontynuowaliśmy naszą podróż do St. Helens, gdzie zatrzymaliśmy się na noc.

• • •

Hello everyone, Eli here this time. I’m continuing on from the last post, where Marta finished with the departure of Melbourne, on the Spirit of Tasmania ferry heading to Devonport. For me, this trip was filled with mostly new and exciting experiences, but there was one thing I’ve done before. I may not have travelled as far south, but when it comes to long road trips I had come prepared, and spent a lot of time reading to pass the time. Regardless, the countryside that passed by was rarely tiring, and it was great to observe more of my country.
After leaving the ferry behind in Devonport, we stopped only a few times for photos on the way to our first major destination for the day, Low Head: a coastal reserve with a beautiful view, a lighthouse holiday cottage, and one location where penguins are reported to come ashore. As it was still early afternoon, we were out of luck for the penguins, and so continued on to St Helens for the night.

untitled
Jednym z pierwszych przystanków w drodze do Low Head było Beauty Point, gdzie mieszczą się między innymi Domu Dziobaka(i Kolczatki) oraz Seahorse World.
One of the first stops on the way to Low Head was Beauty Point: home to the Platypus (and Echidna) House and the Seahorse World.

untitled
Pomimo tego że trudno było zrobić fajne zdjęcia słabo oświetlonych akwariów, samo doświadczenie zobaczenia dziobaków było niesamowicie przyjemne. Dla mnie, jeszcze bardziej ekscytująca była możliwość zobaczenia kolczatek z bliska, w jednym z pomieszczeń gdzie te małe, słodkie stworzenia kołysząc się z jednej strony w drugą, wędrowały pomiędzy nogami wszystkich odwiedzających, próbując dotrzeć do misek z pokarmem.


While trying to take photographs through dimly lit tanks and water is hard, the experience to see the Platypi was truly enjoyable. Even more so, for me, was the Echidna room where the cute little critters waddled around everybody’s feet during feeding time.

untitled

untitled
Seahorse World, okazał się jednak dość rozczarowujący. Miejsce jest bardziej placówką hodowlaną zajmującą się rozprowadzaniem koników wodnych na całą Australię, niż atrakcją turystyczną. Mimo to, ciekawie było móc obejrzeć różne gatunki koni wodnych a w końcowym pokoju, spędzić czas przy interaktywnym akwarium. W efekcie, razem z mamą wybieraliśmy ze zbiorników najróżniejsze stworzenia wodne i pokazywaliśmy Marcie, która nieco obrzydzona, zrobiła kilka ciekawych zdjęć.


The Seahorse World was a little disappointing though, as it’s more of a breeding facility for selling them around Australia. But it was still interesting to see the different species of seahorse and the final room had an interactive aquarium: this led to my mum and I picking things up to show Marta, who, mildly disgusted, got some nice photos.

IMG_5219
untitled
The Seahorse World: na wcześniejszym zdjęciu interaktywne akwarium w którym Mama wyłowiła dla Marty tego kraba i egzotyczna ryba o której nie mam zielonego pojęcia!
The Seahorse World: the interactive pool where Mum provided this crab for Martousha, and an exotic fish I have no clue about!

untitled
Na zdjęciu widać ławki na których można sobie usiąść wieczorem i obserwować wyskakujące z wody pingwiny.
The point of Low Head: the picture is of a sitting area for the evenings to view the incoming penguins.

untitleduntitled
untitled
Latarnia oraz okoliczne domki letniskowe.
The lighthouse and its' cottage.

untitled
IMG_0618
Okolica Low Head.
The point of Low Head.

untitled
untitled
untitled
Długa i kręta droga przez północno-wschodnią Tasmanię ujawniła masę malutkich wiosek i pięknych farm ukrytych pomiędzy Stanowymi Rezerwatami Przyrody.
The long and winding road through the northeast of Tasmania revealed tiny villages and lush farms amongst the State Forest Reserves.

untitled
Następny poranek upłynął pod znakiem wycieczki do Binalong Bay gdzie, przez wydawałoby się godziny, wędrowaliśmy pomiędzy przybrzeżnymi skałami pokrytymi czerwonym mchem, będącym w rzeczywistości planktonem.
The next morning provided us with a trip to Binalong Bay where we explored, for what seemed like hours, amongst the red-moss rocks along shore.

untitled
untitled
untitled
untitled
untitled
Niektóre ze skarbów które znaleźliśmy.
Some of the treasures we found.

untitled
untitleduntitled
untitled
Resztę popołudnia spędziliśmy objeżdżając okolice Bay of Fires, z ciągnącymi się bez końca białymi plażami po jednej stronie, kontrastującymi z lasami i odciętymi od świata farmami po drugiej.
The afternoon was spent driving along the Bay of Fires where stretches of white sandy beaches on one side contrasted against the forests and secluded farmland on the other.

untitled
untitled
untitled
untitled
untitled
Biały piasek na plaży jest tak drobny, że trzeszczy kiedy się po nim przechodzi...
The white sandy beaches are so fine they "squeak" under each footstep...

untitled
untitled
untitled
untitled
Mała niespodzianka odnośnie wodorostów zaplątanych w trawie: kiedy znajdują się na wodzie, unoszą się nie jej powierzchni dzięki 'strąkom' wypełnionym powietrzem.
And a little surprise with the seaweed caught by the grasses: they float due to their "pods" filled with air.

untitled
untitled
Właśnie tym strąkom, których używa się do prostej zabawy.
The pods, that can be used for such a play.

untitled
untitled
untitled

Jedną z rzeczy która utkwiła mi w pamięci była podróż pomiędzy Low Head i St. Helens. Od zawsze fascynowały mnie drogi wijące się pomiędzy górskimi lasami, ale kiedy doda się do tego pagórki zielonych farm i małych miasteczek wtedy wszystko naturalnie zaskakuje. Tasmania zdawała się skrywać te krajobrazy niczym skarb: od gór, przez lasy, farmy, miasteczka aż po piękne piaszczyste plaże i kamieniste wybrzeża.
Często łapałem się na myśleniu, 'Jak cudownie byłoby zamieszkać tutaj!' i jestem przekonany, że razem z Martą powiedzieliśmy to wiele razy w czasie naszej wycieczki przez 'Apple Isle'.
Pomimo tego, że pogoda nieszczególnie dopisywała i trzymała nas zawsze w gotowości na deszcz, jak pewnie zauważyliście już na zdjęciach z tego dnia, coraz cięższe chmury zaczęły zasnuwać niebo im bardziej zbliżaliśmy się do Bicheno (kolejnej miejscowości znanej z obecności pingwinów) a do czasu kiedy dotarliśmy na miejsce i rozbiliśmy namiot, lało już jak z cebra. Jednak poszczęściło nam się tamtego wieczoru i pogoda uspokoiła się na tyle, że udało nam się doświadczyć jednego z najbardziej niezapomnianych momentów całej wycieczki... Zobaczyliśmy w końcu sławne pingwiny!

• • •

One of the things that stuck out in my mind was the drive between Low Head and St Helens. I’ve always loved winding roads through mountainous forests, but when you add in rolling hills of green farmland and the little towns along the way, well, it just clicks. Tasmania seemed to hold a treasure trove of these landscapes: from the mountain forests and farmlands to both the sandy and the rocky coastline.
Often I caught myself thinking, “how wonderful would it be to live here!” and I’m sure we both said that more than a few times throughout the trip around the ‘Apple Isle’. Even the weather kept us on our toes, and as you may have noticed through the photos of that day, the clouds began to darken and by the time we arrived in Bicheno, and set up camp, it was raining. But as our luck would have it, things calmed down and we were able to experience one of our most memorable moments throughout the trip… The penguins!


untitled
Ciąg dalszy nastąpi...
To be continued...